3/01/2014

10 sposobów, by znienawidzić bieganie

1. Biegaj, bo to modne. Nawet jeśli tego nie lubisz. 


    Jest boom na bieganie, nie da się ukryć. Biegają wszyscy, młodzi, starsi, prezesi i mechanicy, matki, żony i kochanki. Żeby być na topie, muszę biegać i ja! Chociaż szczerze tego nienawidzę. Nie musisz! Jest milion innych aktywności, nie każdy musi biegać! Sport, który nie daje przyjemności i satysfakcji, a wywołuje jedynie frustrację i męczarnie lepiej odpuścić. Rower, rolki, łyżwy, zumba... Każdy znajdzie coś dla siebie. Jedyne co musisz zrobić, to spróbować - nie raz, nie dwa, bo żeby złapać bakcyla trzeba czasem trochę czasu. Jeśli jednak mimo to, czujesz, że bieganie nie jest dla ciebie - szukaj dalej.

2. Biegaj codzienne. Albo dwa razy dziennie! I każdego dnia więcej niż wczoraj.


   Daję tydzień, bardziej wytrwałym dwa, a potem gwarantuję zniechęcenie, przetrenowanie i bardzo możliwe, że kontuzję. W początkowej fazie biegania - fazie totalnego zajarania, chciałoby się biegać dzień w dzień, ile wlezie. A to poważny błąd początkującego. Been there, done that. U mnie padło kolano, na szczęście eliminacja z biegania była tylko tygodniowa. W porę zareagowałam. Cierpliwość i umiar - klucz do sukcesu.




3. Wydaj wszystkie pieniądze na ciuchy i gadżety do biegania. 


  Odwołam się do pkt. 1. Najpierw złap bakcyla biegania, potem (jeśli stwierdzisz, że chcesz się dalej w tym rozwijać) inwestuj. Jedyne, czego potrzebujesz na początek to buty. I te też nie muszą być hiper drogie, wystarczą biegówki z Lidla, wiem, że coś tańszego jest też w Decathlonie. Gadżety? Wchodząc na jakąkolwiek stronę internetową ze sprzętem sportowym w sekcję biegania, można dostać zawrotu głowy. Pulsometry, specjalne zegarki, słuchawki, okulary i mnóstwo innych, które nawet nie wiem, do czego służą. Często te wszystkie bajery potrafią zabić przyjemność z truchtania. Bieganie to najbardziej pierwotna i bliska człowiekowi aktywność, nie zapominaj o tym ;)

4. Porównuj się z innymi, często doświadczonymi biegaczami.


   Masz zalajkowane wszystkie strony biegolubne na fejsbuku, podglądasz rezultaty innych, porównujesz do swoich i... wzdychasz ze smutkiem i rozżaleniem. Błagam! W większości są to ludzie, którzy biegają już LATAMI, często pod opieką trenerów lub należący do różnych biegowym teamów. Biegasz dla siebie, zasada święta. A jeśli o tym zapominasz, po prostu idź pobiegać, nawdychaj się świeżego powietrza. Lepiej?

5. Pomijaj rozgrzewkę i rozciąganie.


   Gwarantuję zakwasy, kontuzje, obolałe mięśnie. Mi wystarczył tydzień stretchingu po łebkach, a teraz płaczę chodząc. Rozgrzewka wcale nie musi być długa. Najważniejsze to rozgrzać stawy - krążenia ramion, bioder, kolan, kostek, nadgarstków, skrętoskłony. Rozgrzewka rodem z lekcji wuefu w podstawówce, niezawodna. Podczas biegu stawy już tylko obciążasz, dlatego musisz o nie zadbać przed. Do tego kilka wypadów, pajace, skip A, skip C i ruszasz. PO biegu koniecznie 'studzenie' - cool down, np. kilka minut spaceru i rozciąganie. Na swoim przykładzie gwarantuję dużo mniejsze zakwasy dnia następnego, o ile w ogóle się pojawią ;) 6 po-biegowych Must-Dos:

źródło zdjęć

6. Biegaj i tylko biegaj.


   Ograniczenie swojej aktywności tylko do biegania to też błąd. Nie znam zawodowego biegacza, który jedyny trening odbywałby na bieżni. Wielu włącza do nich pływanie, siłownie. O urozmaicaniu samych treningów biegowych nie wspominając - przebieżki, sprinty, wybiegania, interwały. Urozmaicaj! Tak na chłopski rozum, robiąc w kółko jedną rzecz, człowiek po prostu się nudzi! Ja już odkładam na rolki :)

7. Biegaj cały czas tą samą trasą. 


   Ten sam początek, ten śmieszny różowy domek na 3. kilometrze i znów ta śmierdząca budka z kebabem. Monotonia zabija! Nie tylko związki, radość biegania także. Nie masz pomysłu na nową trasę? Po prostu pobiegnij starą od końca! Dostrzeżesz rzeczy, których wcześniej nie widziałeś/aś. A spróbuj kiedyś pobiec, jak cię nogi poniosą. Przednia zabawa ;)


8. Słuchaj w kółko ten samej playlisty.


   Z własnego doświadczenia powiem, że można znienawidzić piosenki. Nudzą się, kojarzą się z kryzysem piątego kilometra, kolką czy czymkolwiek innym. Ułożenie nowej, energetycznej playlisty potrafi dodać skrzydeł. Układając takową, nie można się doczekać biegania! Każdy biega przy innej muzyce, niektórzy biegają bez. Sama dzięki muzyce bardzo się relaksuję i łatwiej jest mi się odciąć od codzienności. Polecam!

9. Nie planuj czasu na trening.


   Bieganie jest cudowne. Bezdyskusyjnie. (Nie)stety, wraz z postępem dystansu wydłuża się czas potrzebny na trening. W moim przypadku sam bieg, przy dłuższym ok. 15km wybieganiu zajmuje średnio 1,5 godziny. Do tego trzeba wziąć pod uwagę chwilę na przygotowanie, przebranie się, rozgrzewkę, a po biegu - cool down, rozciąganie, prysznic, posiłek. No i robi się nagle 3 godziny. Nie chcę straszyć, to po prostu kwestia organizacji. ;)

10. Jedz byle co, bo i tak to spalisz.


     I tu się szykuje pułapka! Wielu ludzi noworoczne postanowienia zrzucenia wagi łączy z bieganiem. Niestety bieganie samo roboty za nas nie odwali. Po pierwsze, takie sobie truchtanie nie przyniesie spektakularnych efektów, zwłaszcza na początkach, gdzie bieganie nie jest zbyt długie. Mistrzami spalania tłuszczu są treningi interwałowe. Ale i one nic nie dadzą, jeśli prosto z treningu pójdziesz do Mac'a.
   Po drugie - kalorie. Na pewno nie spalisz tyle, ile pokazuje Endomondo (czy jakiekolwkiek inny program mierzący). Pomiary są bardzo nieprecyzyjne, powinny uwzględniać tętno, masę, wzrost, wiek i wiele innych czynników, a i tak nie będą dokładne. *Z drugiej strony, kaloryczne wartości podane na opakowaniu żywności też nie są w 100% miarodajnie. Dzisiejsze tabele kaloryczne opierają się na systemie opracowanym pod koniec XIX wieku przez Willbura Olina Atwater'a. Zmierzył ile ciepła uwalnia się przy spalaniu białek, tłuszczów i węglowodanów. Nie wziął od pod uwagę, że trawienie samo w sobie jest procesem energochłonnym, a także przyjął, że organizm człowieka potrafi wykorzystać całą energię trawioną w pokarmie.
Od siebie dodam tylko, że nie polecam jeść tłustych, ciężkostrawnych potraw bezpośrednio przed bieganiem. Dyskomfort podczas biegu nie jest niczym przyjemnym. Należy też uwzględnić czas na strawienie, ułożenie się jedzenia do czasu ruszenia na trasę. ;)

Wiesz już co robić? Biegać! :) A może chcesz dopisać jakiś punkt do tej listy?

*(na podstawie Focus Extra, 1/2014)

11 comments:

Bieganie jest fajne said...

Ha! Kefirku good job! Pięknie to napisałaś! Ja od siebie troszkę rozwinę to o czym wspomniałaś! Jeśli nie masz zamiaru bić rekordu świata albo profesjonalnie startować w zawodach...jeśli nie masz przerostu ambicji i nie MUSISZ być we wszystkim naj...nie myśl o cyferkach! Olej kilometry, minuty, czasówki...biegaj dla frajdy, przyjemności, dla siebie!!!
Oczywiście każdy człowiek działa na zasadzie porównań... zawsze i wszystko porównujemy! Ale skoro tak to porównuj dzisiejszego siebie do siebie z wczoraj! Tylko i wyłącznie! Jeśli już chcesz pobijać rekordy to pobijaj swoje a nie czyjeś (często jak Kefirek napisała wyczytane na jakimś profilu czy forum). Jak się zarazisz bieganiem to wtedy - jeśli zechcesz - zacznij badać i analizować te chore cyferki! Bo bieganie jest fajne wtedy kiedy daje nam radość! Kiedy biegnąc śmiejemy się jak głupki do samego siebie...kiedy nie liczy się pogoda i pora, tylko to, że idziemy pobiegać! Jak piszą spece od zarażania bieganiem - daj sobie 3 tygodnie (biegaj max 3-4 dni w tygodniu tak aby odstęp od treningów nie przekroczył 2 dni) a poczujesz miłość do biegania! Jeśli nie to na bank będzie to jakaś miła znajomość, która zostawi trwały ślad w Twoim życiu! :)
Aloha bąbelki! :D

Kuchnia Biegacza said...

Świetny artykuł (uśmiałam się!) i świetny komentarz. A wycinek treningów z Endo jakby znajomy ;) Pozdrawiam i będę zaglądać! :)

Upya said...

Bardzo cenne rady! :)

Sikucha said...

Zdecydowanie tak! :) Ja biegam zdecydowanie dla siebie, gdybym miała porównywać się do innych biegaczy, choćby na Facebook'u, już dawno albo odpuściłabym bieganie, albo miała notoryczną depresję. A tak? Czerpię z tego 100% przyjemności! :)

Sikucha said...

Dziękuję! :) Wycinek z Endo trochu podrasowany w Paint'cie :P Ach te moje skille graficzne xD

Dzixona said...

Super, z poczuciem humoru :)

Sikucha said...

A dziękuję! :D Jeśli chcesz się pośmiać to polecam tekst o moim debiucie w zawodach biegowych :D
http://kefirowy.blogspot.com/2013/10/33-miedzynarodowy-bieg-warcianski.html

La vida es mentolada said...

Świetny tekst, a metoda na zamianę rób na nie rób bardzo do mnie przemawia :) I wiesz co? Dziękuję, że przypomniałaś mi, że nie powinnam się porównywać, do nikogo, tylko do siebie z wczoraj. I moje następne bieganie w terenie będzie bez liczenia czasu, kilometrów i czegokolwiek! :) Bieganie jest fajne :D <3

My idealni said...

Super tekst. Nie raz zabijałam chęć biegania porównywaniem się do innych oraz klepaniem wiecznie tej samej trasy. Teraz staram się biec gdzie mnie nogi niosą, najchętniej sama, a endomondo biorę dla siebie żebym ja wiedziała ile przebiegłam ale nie po to żeby wiedzieć w jakim czasie :)

Iza N. said...

Zgadzam sie w 100%.
Przykład stanowię sama sobą - bo teraz biegać uwielbiam, ale kiedyś, w czasach podstawówkowych, gdy podczas wfu tylko biegaliśmy w kółko po stadionie.. brrr.. w dodatku wiadomo, jakie są dzieciaki - ja do sportowców wówczas nie należałam, więc patrzono na mnie w góry, włączając w to panią wuefistkę...
Ostatnio zmierzyłam się z tym stadionem wizytując rodziców i niestety, on jest tak nudny i niesie ze soba tyle negatywnych wspomnień, że wiem jedno - jeśli ktoś kazałby mi wrócić do biegania po tymze stadionie, znienawidziłabym biegać na nowo.

Bieganie jest fajne said...

:D :D :D !!! My Ciebie też, Miętóweczko! :*