2/13/2014

Kryzysowa Pomidorowa z kluskami gryczanymi

Jest pietruszka, kluseczki się utopiły ;)

Czasem kucharska wena i twórczy polot powodowane są nie ułańską fantazją, a niedomaganiem lodówki. Pewnego sesyjnego popołudnia dojrzałam w niej koncentrat pomidorowy i marchewki. "Pomidorowa!" - pomyślałam. A że projekt okazał się zjadliwy, postanowiłam powtórzyć go w domu. W wersji na bogato - z pietruszką i selerem. W szafce znalazłam jeszcze mąkę gryczaną - "Kluski!" - jak szaleć to szaleć ;) Kiedyś babcia robiła takie z mąki pszennej na mleku. Dziś wersja milion razy zdrowsza ;) A smakują jak... będzie w szoku - kasza gryczana! :)
I w ten oto sposób powstała całkiem szybka i banalnie prosta Kryzysowa Pomidorowa. 




Składniki: (3-4 porcje)
  • 1 duża marchew
  • 1 pietruszka 
  • 1/4 selera (lub połowa, jeśli jest mały)
  • 2-3 łyżki koncentratu pomidorowego
  • sól
  • pieprz / chilli
  • natka pietruszki
Kluski:
  • mąka gryczana (można ją zrobić samodzielnie, mieląc na pył kaszę gryczaną)
  • woda


W garnku zagotować wodę, około jednego litra. W międzyczasie umyć i wyszorować / obrać warzywa. Żeby szybciej się ugotowały warto pokroić je na mniejsze kawałki. I tak zostaną potem zblendowane ;)
Wrzucić go gotującej się wody, prychcić pod przykryciem 15-20 minut.

W międzyczasie przygotować kluseczki. W garnku zagotować wodę z odrobiną soli.  Do miski wsypać mąkę, powiedzmy, że na jedną osobę ok. 5 łyżek. Dodać trochę zimnej wody, ok 3-4 łyżek wymieszać łyżką, a potem rozcierać palcami, dolewając pomału wody. Muszą powstać takie oto małe kluseczki:




Wrzucić na gotującą się wodę, doprowadzić do wrzenia, gotować przed 5 minut (chyba, że wyszły Ci kluski gigant ;) ). Mogą pojawić się burzyny! Wystarczy je zebrać i gotować dalej na mniejszym ogniu. Odcedzić.

Do miękkich już warzyw dodać koncentrat pomidorowy i przyprawy, prócz natki pietruszki. Gotować jeszcze chwilkę. Spróbować, ewentualnie doprawić. Przestudzić, zblendować. Przelać na talerz(e), dodać kluseczki i posiekaną natkę pietruszki. JEŚĆ!

W pierwszej wersji nie miałam natki, więc dodałam oregano. Też daje radę ;) 


Nie ma pietruszki, za to widać kluseczki ;)

Smacznego i na zdrowie!

Krótka historia o tym, dlaczego nie należy miksować gorącej zupy w blenderze:
Śpieszyłam się do pracy, nie miałam czasu czekać aż zupa przestygnie, więc przelałam ją do blendera, choć intuicja podpowiadała mi, że to nie może się skończyć dobrze. Docisnęłam przykrywkę, przesunęłam pokręt... I JAK CHLUSNĘŁO... to na pół kuchni. Pal licho, że oparzyłam sobie rękę. Miałam 15 minut na zjedzenie obiadu, umalowanie się, uczesanie, przebranie, a teraz jeszcze pucowanie kuchni. Chwyciłam więc ścierę i jazda! Chciałam przesunąć blender, już bez przykrywki i oczywiście trąciłam włącznik. JEPS! Pół zupy na ścianie. Przyjęłam do ze spokojem mnicha buddyjskiego. Podświadomie przeczuwałam katastrofę ;)

Morał jest krótki i niektórym znany, chcesz blendować zupę, ostudź swe zamiary. Bo zupa lepiej wygląda i smakuje na talerzu, niż na ścianie ;)







4 comments:

Anonymous said...

Lubię takie kluseczki,czasem robię je na mleku z mąki pełnoziarnistej pszennej lub otrąb:)

A tą zupą to mi smaka narobiłaś:D

I ten tekst : ''chcesz blendować zupę, ostudź swe zamiary.'' :D

Unknown said...

Przeczytałam w ramce "o Tobie", że jesteś 'spaczona' na punkcie czytania etykiet... witaj w klubie :) Ja też, jako przyszły technolog żywności ;)

Zapraszam www.eatsmart4ever.blogspot.com

3P said...

W identyczny sposób oblałam się zupą :) Pomidorową :)I to kilka razy, bo ja się nie uczę na błędach ... ale myślałam że z zupami już tak jest, a mówisz że jak ostudzę najpierw to nie chluśnie??

Sikucha said...

Na pewno nie tak boleśnie xD A teraz pomyślałam jeszcze, że najlepiej odcedzić warzywa z zupy i zmiksować je tylko z odrobiną płynu, potem przelać do reszty i wymieszać już w garnku. Następnym razem tak zrobię...